Dlaczego ludzie się dziwią, kiedy kandydat poprosi o referencje dla szefa?
Podczas kilku rekrutacji zapytałem o to, czy mogę prosić o kontakt do kilku osób, które pracują lub pracowały z moim przyszłym szefem. W odpowiedzi widziałem tylko zdziwioną lub wręcz oburzoną twarz HRów.
Ciekawe, bo dosłownie spotkanie wcześniej ja byłem proszony o podanie kontaktu do osób, z którymi pracowałem i będą mogły one dać mi rekomendację.
Wszyscy dobrze wiemy, że ludzie nie odchodzą z firm, a odchodzą od szefów. To, czy firma ma owocowy czwartek, czy jest ta mityczna międzynarodowa atmosfera, to serio nie ma znaczenia. Wszystko rozbija się o ludzi.
Ja wiem, czego oczekuję od mojego szefa. Jestem świadom swoich silnych i słabych stron, wiem też, czego potrzebuję na danym etapie mojego życia zawodowego i co ja mogę zaoferować drugiej stronie. Czy to jest takie dziwne, że skoro firma nie chce zatrudniać w ciemno i prosi o rekomendację, to ja robię dokładnie to samo, tylko że w drugą stronę?
Dlaczego więc nie ma u nas takiej kultury, aby móc sprawdzić wcześniej, czy rzeczywiście nasze oczekiwania pokrywają się z tym, co zastaniemy w nowym miejscu pracy?
Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni, bo skorzystają na tym zarówno firmy, jak i kandydaci. A może to tylko ja tak podchodzę do sprawy? Dajcie znać, co o tym sądzicie, bo mnie to już gryzie od jakiegoś czasu i nie daje spokoju.
#rekrutacja #rekomendacje #HR
Podczas kilku rekrutacji zapytałem o to, czy mogę prosić o kontakt do kilku osób, które pracują lub pracowały z moim przyszłym szefem. W odpowiedzi widziałem tylko zdziwioną lub wręcz oburzoną twarz HRów.
Ciekawe, bo dosłownie spotkanie wcześniej ja byłem proszony o podanie kontaktu do osób, z którymi pracowałem i będą mogły one dać mi rekomendację.
Wszyscy dobrze wiemy, że ludzie nie odchodzą z firm, a odchodzą od szefów. To, czy firma ma owocowy czwartek, czy jest ta mityczna międzynarodowa atmosfera, to serio nie ma znaczenia. Wszystko rozbija się o ludzi.
Ja wiem, czego oczekuję od mojego szefa. Jestem świadom swoich silnych i słabych stron, wiem też, czego potrzebuję na danym etapie mojego życia zawodowego i co ja mogę zaoferować drugiej stronie. Czy to jest takie dziwne, że skoro firma nie chce zatrudniać w ciemno i prosi o rekomendację, to ja robię dokładnie to samo, tylko że w drugą stronę?
Dlaczego więc nie ma u nas takiej kultury, aby móc sprawdzić wcześniej, czy rzeczywiście nasze oczekiwania pokrywają się z tym, co zastaniemy w nowym miejscu pracy?
Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni, bo skorzystają na tym zarówno firmy, jak i kandydaci. A może to tylko ja tak podchodzę do sprawy? Dajcie znać, co o tym sądzicie, bo mnie to już gryzie od jakiegoś czasu i nie daje spokoju.
#rekrutacja #rekomendacje #HR